Kobylany Pany !

Kobylańska dla mnie

Dolina Kobylańska jest jedną z najpiękniejszych dolinek pod Krakowem. Dla mnie miejsce to jest szczególnie ważne i mam do niego szczególny sentymentalny stosunek. Będąc dzieckiem często wybieraliśmy się całą rodzinką na wycieczki oraz pikniki głównie kręcąc się w okolicy Bramy Kobylańskiej. Wtedy ruch wspinaczkowy nie był jeszcze tak prężny jak dziś więc zespołów wspinaczkowych wielu tam nie było. Pamiętam przez mgłę że pewnego dnia dwoje wspinaczy pojawiło się tam wtedy żeby załoić jakieś drogi Żabiego Konia. Wydawało mi się to wyczynem nie z tej ziemi a sama skała była wtedy dla mnie tak potężna ,że wyobrażałem sobie że jej wierzchołek musi być chyba w kosmosie. Dziecięca wyobraźnia i skala mogą trochę wykrzywiać rzeczywistość, ale jest pewne że już wtedy szkicowało mi się w głowie pewne marzenie – wejść kiedyś na tą skałkę. Obecnie na Żabim Koniu w sezonie kursów skałkowych jestem regularnie. W przypadku większości kursów wyciągam tam nowych adeptów wspinaczki na drogi których przejście zawsze kosztuje ich sporo emocji i przyspieszone tętno, ale na szczycie zawsze pojawiają się uśmiechy i występuję euforia zachwytu tym co się zrobiło oraz widokiem na to cudowne miejsce. Z reguły gdy kursanci zrobią zjazdy mam tu chwilkę przerwy i wtedy siedząc na ulubionym kawałku skały gdy jeszcze przyświeci słońce czuje że jest to mój kawałek wszechświata w którym czuję się naprawdę dobrze.

Widok z żabiego Konia na turnie Marcinkiewicza, Małą, Szarą i Wysoką płytę oraz Turnię z Krokiem.

Ostatni wypad

Wczoraj z moim przyjacielem Jackiem wybraliśmy się do Kobylańskiej trochę się powspinać z liną. Słońce było, temperatura jeszcze nie rozpieszczała ,ale oczywiście się dało. Ja do liny w tym sezonie przywiązałem się drugi raz a Jacek pierwszy nie mniej jednak uznaliśmy że jest to nasze rozpoczęcie sezonu linowego w wapieniu. Oczywiście staram się wspinać w skałach przez cały rok. Nie ma z tym większego problemu gdyż w piaskowcach można się wspinać nawet w ujemnych temperaturach, dobrą alternatywą w chłodnym czasie staje się bouldering w piachach lub w wapieniu w przeróżnych jaskiniach. Ale oczywiście wybór jest mocno ograniczony. W samej Kobylańskiej można wybierać a życia może nie starczyć by wszystkie drogi wyczyścić. Jest tu 631 skał , grubo ponad 2 000 ścian i blisko 12 000 dróg wspinaczkowych i ciągle przybywa nowych! Nasz wybór padł na kulę. Nazwa tej skały powstała w związku z historią w której ponoć szwedzka kula armatnia utknęła gdzieś w skale podczas Potopu. Sama skała swoim kształtem przypomina też również olbrzymią kulę wbitą w ziemię. Jest to miejsce w którym znajduje się około 50 dróg i swoją popularnością cieszy się wśród instruktorów skałkowych. Odbywa się tu wiele kursów wspinaczkowych zwłaszcza w gorące dni można tu znaleźć odrobine kojącego cienia i poćwiczyć drogi wielowyciągowe oraz wspinaczkę na własnej protekcji. My natomiast wybraliśmy się na drugą stronę kuli gdzie znaleźliśmy prawdziwy zapomniany lekko klasyk autorstwa Piotrka Korczaka – Lewy Kant Kuli VI.3/+ . Droga ta oferuje wspinaczkę można powiedzieć wieloformatową – znajdziemy tu połogi, piony, przewieszenia okapy, zacięcia i rysy. Jest to droga w której czuje się sporą przestrzeń przez co wpinanie dostarcza więcej emocji a na koniec dostajemy nagrodę w postaci świetnych widoków na pobliskiego Mnicha i całą Bramę Kobylańską. Droga jest bardzo patenciarska w okolicy okapu trzeba trochę pokombinować w znalezieniu odpowiedniej sekwencji ruchów ale to tylko nadaje jej charakteru i absolutnie nie zniechęca. W moim odczuciu powinna być jednym z klasyków doliny Kobylańskiej w szczególności dlatego że na tle wielu tutejszych dróg odbiega mocno od typowego płytowego charakteru i oferuję bardzo fajne techniczne wspinanie i na prawdę ciekawe ruchy i ułożenia.

Lewy Kant Kuli

Czas na START !

Tak więc sezon został otwarty! Po zimie spędzonej głównie na panelu i mimo że uwielbiam zajęcia z moimi sekcjami (mam również to szczęście pracować na najfajniejszych krakowskich ściankach wspinaczkowych) tak brakuje mi już tego jurajskiego klimatu, świeżego powietrza w płucach i słońca na twarzy lub rześkiego wiatru we włosach jakie daje tylko ciągłe przebywanie w skałach podczas prowadzenia kursów wspinaczkowych za którymi tęsknię przez całą zimę. Sezon jurajski czas start!